poniedziałek, 27 września 2010 12:17
Do pierwszej ligowej porażki bielszczan w bieżących rozgrywkach wracamy w komentarzu Mirosława Szymury, szkoleniowca Rekordu.- Pewnie gdzieś już pojawiają się głosy o kryzysie, ale ja jestem bardzo daleki od tego, aby się z nimi zgodzić. Z Carbo zdobyliśmy tylko jeden punkt, a w Rogowie żadnego, ale z całą pewnością nie byliśmy słabsi od rywali w tych spotkaniach! Mało tego, to my byliśmy w obu tych potyczkach bliżej zwycięstwa. Niestety na otwarcie meczu przytrafił się błąd naszym doświadczonym stoperom, który jedynie można wytłumaczyć brakiem koncentracji. Nie może być tak, że bramkarz przeciwnika zalicza asystę po wykopie! No i zaczęła się pogoń za wynikiem, przy której trzeba było się jeszcze pilnować, aby nie stracić drugiego gola. Osiągnęliśmy przewagę, tworzyliśmy sytuacje, ale dopiero po przerwie wyszła nam akcja z przedmeczowych założeń. Po długiej piłce do Krzyśka Koczura poszło zgranie do Andrzeja Maślorza, który dynamicznie wpadł w pole karne, gdzie został powalony przez obrońcę. Rywal opuszcza boisko z czerwoną kartką, wyrównujemy z „jedenastki” i mamy jeszcze trzydzieści minut na poprawę rezultatu. Niestety z naszej przewagi nic nie wynikało. Owszem, fajnie funkcjonowały skrzydła, dobrze zagrali Daniel Kasprzycki i Dawid Ogrocki. Brakowało jednak tzw. ostatniego podania. Nasze zachowania w polu karnym rywala nie przynoszą efektów bramkowych. No i tak upływały sobie minuty, aż w końcowych fragmentach odniosłem wrażenie, że obie strony pogodziły się już z remisem, który skądinąd nikogo nie krzywdziłby. Nadeszła jednak feralna 89 minuta. Dzień wcześniej ten sam arbiter był sędzią hitowego meczu ekstraklasy: Legia – Lech. Już wtedy pokazał, że nie boi się podejmowania trudnych, czy kontrowersyjnych decyzji. Odgwizdał przeciwko nam karnego w sytuacji, którą w mojej opinii na dziesięciu rozjemców większość puściłaby płazem. Niestety pozostaje nam przyjąć i pogodzić się z tą decyzją. Szczęście odwróciło się od nas. W środę gola na 2:2 tracimy w 94 minucie, trzy dni później o porażce decyduje trafienie w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry. Ale też prawda jest taka, że szczęściu trzeba umieć pomóc. Już wielokrotnie mówiłem, że jego suma w sporcie jest równa i dlatego liczę, że i nam zdarzy się wygrany mecz w podobnych okolicznościach.
| « poprzednia | następna » |
|---|