Wyszukiwarka

Strona główna » Futsal Ekstraklasa

Wygrali, dominowali, a kręcą nosami

Uwaga, otwiera nowe okno. PDFDrukujEmail

Za portalem sportslaski.pl cytujemy relację z niedzielnego spotkania futsalowców Rekordu.

- Jestem niezadowolony z ostatnich 10 minut. Wprowadziliśmy chaos w grę. Myśleliśmy, że wszystko już rozstrzygnięte i to się mogło zemścić - narzekał Piotr Szymura, kapitan Rekordu Bielsko-Biała.
Przypomnijmy, że zawodnik bielszczan wypowiedział te słowa po bardzo pewnie wygranym meczu z drużyną, która w ostatnich dwóch kolejkach sensacyjnie pokonała lidera i mistrza kraju - Akademię Futsal Pniewy oraz zremisowała z wiceliderem - Wisłą Kraków. To musi oznaczać, że piłkarze halowi z Bielska-Białej to perfekcjoniści i to dążenie do ideału na każdym centymetrze hali było doskonale widać. Piękne, kombinacyjne akcje, bramki po potężnych strzałach z dystansu i żelazna defensywa - to osiągnięcia Rekordu.
- Obawialiśmy się Red Devils Chojnice, bo pokazali, że są mocną drużyną. Szykowaliśmy się na ciężki mecz, oni zazwyczaj grają cofnięci, dlatego musieliśmy uważać przy rozgrywaniu piłki - tłumaczył Wojciech Łysoń z Rekordu. Po bielszczanach na samym początku było widać te obawy, zwłaszcza, że za kartki musieli pauzować Paweł Budniak i Łukasz Mentel, czyli dwaj podstawowi zawodnicy. Po pierwszej bramce wszelkie zdenerwowanie już odeszło...
A ta padła w sposób niezwykle efektowny. Bardzo szybka wymiana piłek pomiędzy Szymurą, a Pawłem Machurą sprawiła, że stojący na linii bramkowej Tomasz Dura mógł tylko przyłożyć nogę, bo chojniczanie i tak nie nadążyli wzrokiem za akcją. Do przerwy ciosy zadali jeszcze Łysoń i Machura, który wykończył ultraszybką, przeprowadzoną bodaj w trzy sekundy kontrę bielszczan. - Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu ekstra. Piękne bramki, po fajnych akcjach, właściwie nie dopuszczaliśmy rywali do sytuacji - chwalił Szymura.
Druga połowa upłynęła pod znakiem huraganowych ataków Czerwonych Diabłów, którzy dążyli do zniwelowania strat za wszelką cenę. Choć Rekord w tym sezonie nie zachwyca w defensywie, tym razem bramka była jak zaczarowana. Gdy z interwencjami nie nadążał niesamowity dziś, wracający po kontuzji Krystian Brzenk, ratowali go koledzy, którzy wybijali piłkę z linii bramkowej. Nie pomogły nawet dwa przedłużone rzuty karne, które egzekwowali goście - raz obronił Brzenk, raz spudłował rywal. Honorowy gol padł w niecodzienny sposób - strzelił go Mariusz Kaźmierczak bezpośrednio z rzutu wolnego, z całkiem sporej odległości. - Głupi gol, nie powinno to było wpaść - stwierdził Łysoń.
Kibicom się jednak bardzo podobało i nie ma w tym nic dziwnego. Po tym zwycięstwie Rekord pozostał na czwartym miejscu, ale zniwelował stratę do Boruty Zgierz do jednego punktu.

Autor: Michał Trela

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby Twój komentarz pojawił się od razu,
w przeciwnym wypadku będzie wymagał moderacji

Kod antysapmowy
Odśwież